Geny, czy kremy?

Niewiele jest chyba kobiet którym nie zależy na wyglądzie. Dba się szczególnie o buzię, bo to ona będąc wciąż na widoku decyduje o tym na ile lat nas oceniają. Cała reszta zakryta przez trzy czwarte roku jakoś tak mniej spędza nam sen z powiek.  Choć nie oznacza to, że jest całkiem zaniedbana. Dbamy przede wszystkim żeby ciało było czyste. Dodatkowo najwyżej jakiś balsam nawilżający. Znam też panie, którym właśnie pielęgnacja ciała każe spędzać w łazience co najmniej dwie godziny rano (i drugie tyle wieczorem), no bo jeszcze po podstawowych ablucjach trzeba wetrzeć w skórę kremy pojędrniające, na rozstępy, na cellulit, tudzież podnoszące to i owo. Też kiedyś do nich należałam, ale mi przeszło. Doszłam do wniosku, że szkoda mojego czasu i pieniędzy na te wszystkie specyfiki, bo jedynie stan mięśni decyduje o tym, czy ciało jest jędrne, czy sflaczałe, a tu to już tylko gimnastyka.

Przeważająca większość z nas stara się jednak w miarę sił i środków spowolnić skutki upływającego czasu pojawiające się na twarzy w postaci zmarszczek i grawitacji. Nie mówię tu o paniach (niektórych panów też to dotyczy) które dzięki chirurgii plastycznej liczą na to, że będą wiecznie młode. Przeciętna kobieta kupuje więc kremy i maseczki nawilżające, półtłuste, tłuste, pojędrniające, liftingujące, pod oczy, na twarz, na szyję i dekolt. Na noc i na dzień. Na opakowaniach tych kremów (i masek) producenci chwalą się składem i działaniem (95% kobiet zauważyło znaczną poprawę).Do tych przeciętnych należę i ja. Kupuję więc i stosuję. Jeden się kończy – idę po kolejny. Inny, bo poprzedni coś mało skuteczny. Bo gdy kończy się opakowanie stwierdzam, że coś mi tych zmarszczek nie ubyło i myślę sobie że widocznie należę do tych 5% kobiet na który akurat ten cud kosmetyki nie zadziałał. I tak za każdym razem.

Zastanawiałam się kiedyś, czy gdybym zrezygnowała ze stosowania tych mazideł to czy rzeczywiście moja twarz starzałaby się szybciej. Nie będę eksperymentować. Bo jeśli tak? Ponoć nie wyglądam na swoje lata. Miło łechce kobiecą próżność gdy ci tak mówią. Zasługa to kremów, czy genów?

 

4 myśli na temat “Geny, czy kremy?

  1. Przede wszystkim genów. Kremy owszem, szczególnie te z filtrem, bo opalanie zbyt intensywne postarza naszą skórę, ale tak naprawdę, to jaką cerę mamy ma wpływ na to, czy starzeje się szybciej czy wolniej, a kremy to niewielka korekta. Same niewiele zdziałają, jeśli nie wspomożemy ich odpowiednią zdrową dietą i higienicznym trybem życia.😉

    Polubienie

    1. Chyba masz rację z tymi genami. Szczerze mówiąc, kupując krem nie zwracam specjalnie uwagi jaki ma filtr, ale jednocześnie nigdy nie opalałam się intensywnie bo tego nie lubiłam, a teraz tym bardziej. Pozdrawiam cieplutko.:-)

      Polubienie

  2. Kiedyś zrobiłam test nawilżenia skóry i okazało się że mam tylko 30 % podczas gdy kobiety w moim wieku mają ponad 70%. Od tamtej pory najbardziej zwracam uwagę na to, by mój krem był mocno nawilżający. A takie można kupić oczywiście w różnych cenach ale ten najfajniejszy przetestowany mam za średnia cenę. Nie ma sensu przepłacać.

    Polubienie

Dodaj komentarz